Traumatyczne przeżycia (w tym zabójstwo jego siostry Joanny w latach 90-tych) i przebyty guz mózgu doprowadziły po latach do tragicznego stanu zdrowia. Choroba zabrała mu wszystko co kochał – pracę i wolontariat na rzecz zwierząt. Stał się wykluczony społecznie i zawodowo, a jedyne skuteczne leczenie jest poza jego zasięgiem finansowym. Pan Stanisław przez całe życie pomagał innym, a teraz sam tego wsparcia potrzebuje. 

Jego marzeniem jest stać się samodzielnym, społecznie użytecznym. Chciałby wrócić do pracy i realizować swoje pasje z pożytkiem dla lokalnego społeczeństwa, a jako psychoterapeuta z olbrzymim doświadczeniem i zoopsycholog ma do tego wysokie kwalifikacje. Jednak obecny jego stan to uniemożliwia. 

Schorzenia pogłębiają się. RZS i przewlekły stres doprowadziły do poważnej choroby kardiologicznej. Lekarze specjaliści zgodnie mówią, że to ostatni dzwonek, by zastosować leczenie biologiczne i operację kręgosłupa oraz intensywną terapię psychiatryczno-psychoterapeutyczną, zanim stres go zabije. Dotychczas to była walka o godne życie, a teraz to już po prostu walka o życie! 

Pan Stanisław cierpi, przyjmowane opiaty, choć w dużej dawce, nie eliminują bólu, a jedynie czynią go nieco znośniejszym. Cierpi też na głęboką depresję, PTSD i silne stany lękowe. Zespół Leczenia Środowiskowego w Nowej Dębie nie świadczy wymaganej tu PILNIE  psychoterapii a z racji wielochorobowości i przyjmowanych leków, zakres możliwej farmakoterapii jest ograniczony. Nowoczesną psychiatrią w ZLŚ się nie zajmują dlatego od lat zamiast poprawy jest tylko gorzej.

Pan Stanisław, znając realia i perspektywy, lata temu postanowił walczyć o siebie i pomimo olbrzymiego wstydu prosił o pomoc, ale jej nie otrzymał. Wtedy odezwała się fundacja, która pomaga w wyjazdach na eutanazję do kraju, w którym jest ona możliwa. Nie mając innej perspektywy, będąc zupełnie samotny i jedynie na rencie ZUS, co skreślało go z możliwości wyleczenia, postanowił skorzystać z ich oferty. Jednak na drodze pojawili się wolontariusze Szlachetnej Paczki i dzięki darczyńcom otrzymał wymarzoną wolność – skuter inwalidzki (na zwykłym wózku bez pomocy innej osoby nie był w stanie wyjść z domu) i iskierkę nadziei, która pozwoliła przetrwać.

-Gdy dowiedziałem się o jego stanie, łzy same zaczęły płynąć. Znałem go wcześniej i jestem jednym z tych, którym podał pomocną dłoń. Mogę śmiało powiedzieć, że uratował mi życie. Znałem go jako człowieka pełnego pasji i miłości do tego co robi, społecznika. Założyłem zbiórkę, obiecałem, że teraz to ja mu pomogę. Ciągle jest w nim potencjał, chce godnie żyć, pracować, udzielać się, spełniać swoje plany. To wszystko jest możliwe jeśli uzbiera się kwota na leczenie biologiczne, terapię i neurostymulator. Nie ma innej drogi, co potwierdzają zgodnie lekarze specjaliści. Inaczej nawet eutanazja nie będzie potrzebna, nie dożyje jej. Są więc dla niego dwa wyjścia: pilne leczenie lub śmierć. Pan Stanisław jest częścią tarnobrzeskiej społeczności. Tu się wychował, tu wrócił kilka lat po studiach, chcąc pozytywnie wpływać na nasze miasto. Proszę, teraz Wy pomóżcie jemu, by mógł tą misję kontynuować – apeluje Michał Dziurzyński – organizator zbiórki.

Link do zbiórki:https://pomagam.pl/staszkowi

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj