„Halo, halo, tu mówi Warszawa” – spektakl według scenariusza tarnobrzeżanki, Iwony Rusek, można było oglądać przedwczoraj (5.10.2020r.) w Teatrze Telewizji na kanale TVP. „Emisja spektaklu jest dla mnie ważna i to z kilku powodów” – mówi autorka scenariusza.
Iwona Rusek, dr hab., znawczyni twórczości Wacława Berenta (autorka trzech monografii powieści pisarza oraz krytycznego opracowania jego debiutu dla Biblioteki Narodowej); autorka licznych artykułów oraz redakcji tomów naukowych; ekspertka w magazynie literackim Czytelnia nadawanym w Drugim Programie Polskiego Radia; konsultantka merytoryczna Tekstów zebranych Jerzego Grotowskiego; autorka scenariuszy słuchowisk pisanych dla Teatru Polskiego Radia (m.in. Odyseja Xięcia, reż. D. Błaszczyk, Cisza, reż. M. Zdunik, Warszawski wrzesień, reż. E. Małecki, Widziałem śmierć wszystkiego, co kocham, reż. W. Kostrzewski). Za adaptację dramatu Lilla Weneda Juliusza Słowackiego otrzymała Grand Prix XVII Festiwalu „Dwa Teatry – Sopot 2017”. Jej dramaty można przeczytać na portalu Teatrologia info.
TVL: Kiedy i w jakich okolicznościach napisałaś scenariusz „Halo, Halo, tu mówi Warszawa”?
Iwona Rusek: W zeszłym roku pracowałam nad tekstem słuchowiska radiowego Warszawski wrzesień (można je przeczytać na portalu Teatrologia info). W fabułę wplotłam komunikaty radiowe, modne wówczas szlagiery czy fragmenty utworów literackich. W pamięć zapadły mi jednak ogłoszenia radiowe, dlatego zaczęłam się nimi interesować i nagle przed moimi oczami pojawił się świat, o którym coś niecoś wiedziałam, ale nie zdawałam sobie tak do końca sprawy z tego, jaki był wspaniały, a do tego ważny w tamtym czasie. Mam tu na myśli wrzesień 1939 roku. Zaczęłam więc „wertować” strony internetowe, a potem przyszedł czas na Archiwum Polskiego Radia, gdzie znajdują się materiały zebrane przez prof. Kwiatkowskiego: maszynopisy, rękopisy, wycinki z gazet, dokumenty, papiery, oświadczenia, następnie, korzystając z uprzejmości pracowników archiwum, spędzałam godziny odsłuchując nagrań wspomnień radiowców z września. Wtedy to odkryłam, że w Bibliotece Narodowej złożony został maszynopis wspomnień Józefa Małgorzewskiego. Odnalazłam ten maszynopis i pod czujnym okiem pracowniczki działu rękopisów studiowałam tekst. Potem przyszedł czas na szukanie i czytanie dosłownie wszystkiego, co było związane z wrześniem’39 w Polskim Radio, a więc: opracowania, wspomnienia, dzienniki, tak naprawdę cokolwiek, nawet książka, w której było pół strony na ten temat. Tyle, jeśli chodzi o studia i tzw. research do scenariusza. Teraz chcę powiedzieć o kobietach, które mnie przy tym projekcie wsparły.
Pierwsza to Ewa Małecki, reżyserka, z którą współpracuję w Teatrze Polskiego Radia. Otóż, kiedy roztaczałam przed nią wizje Warszawskiego września, nie omieszkałam napomknąć, że mam pomysł na tekst o Polskim Radio we wrześniu’39. Myślałam o słuchowisku, a Ewa do mnie: „Napisz scenariusz do Teatru Telewizji”, ja na to: „A umiem?”, Ewa z przekonaniem: „Umiesz, umiesz”. Okazało się, że umiem.
Druga to Ewa Millies-Lacroix, ówczesna Dyrektor Teatru Telewizji, która zakochała się w tym temacie i pomyśle na scenariusz. Bez Jej serca, wrażliwości i zaangażowania ten projekt nie miałby żadnych szans nie tylko na powodzenie, lecz także na to, by zaistnieć w przestrzeni publicznej.
Trzecia to Kalina Zalewska, obecna Dyrektor Teatru Telewizji, która po przeczytaniu scenariusza zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jest gotowy do realizacji. Dzięki Jej życzliwości i wielkiemu wsparciu scenariusz stał się spektaklem.
TVL: Dlaczego wybrałaś akurat taki temat?
Iwona Rusek: Wybrałam ten temat, by wywołać z zapomnienia wspaniałych ludzi, którzy w obliczu śmiertelnego zagrożenia pokazali siłę woli i hart ducha. Urzekło mnie wewnętrze piękno tych ludzi, ich kodeks moralny oraz etyczny, który nakazywał, by w życiu i pracy kierować się zasadami odpowiedzialności za wspólne dobro, jakim jest Ojczyzna. Czytając wspomnienia radiowców zrozumiałam, jak wielką rolę w życiu człowieka odgrywa idea, poczucie obowiązku, czy zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Joanna Poraska, spikerka, która w sierpniu była na urlopie we Francji i mogła zostać u ciotki w Paryżu, wróciła do radia ostatnim pociągiem, żeby być z kolegami i dodawać słuchaczom otuchy. Zbigniew Świętochowski, który miał żonę i 9-miesięcznego synka nie odszedł od mikrofonu, tylko spikerował wśród huku bomb i morderczego ostrzału. Józef Małgorzewski i Edmund Osmańczyk codziennie wyruszali na miasto, żeby robić reportaże, Jadzia Bogdziewiczówna jeździła z Adamem Wysockim na motorku albo w jakimś samochodzie i z narażeniem życia organizowała mleko dla matek i żywność dla radiowców oraz ukrywających się w podziemiach radia cywilów, bo Edmund Rudnicki nikomu nie odmawiał pomocy. Właśnie, Edmund Rudnicki. Przed wojną szef Wydziału Muzycznego, krakowianin, człowiek bez muzycznego wykształcenia, za to z egzotyczną biografią, w której znajdziemy wątek pobytu na Syberii, w Japonii, a nawet w Hollywood. Był geniuszem organizacyjnym, to z jego inicjatywy powstała Wielka i Mała Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia oraz Chór Polskiego Radia. Rudnicki był to pełen uroku i dowcipu człowiek o nieskazitelnych manierach, dlatego takim szokiem było, gdy 5 września oznajmił dyrektorom, tu cytuję źródła, „A gówno, nigdzie nie jadę!”. W tym krótkim aczkolwiek dobitnym oświadczeniu zawarte zostało motto radiowców: „Bez względu na konsekwencje zostajemy i będziemy pracować”. I zostali do końca. Byli w podziemiach radia nawet wtedy, gdy Niemcy zbombardowali Elektrownię na Powiślu i Warszawa nie miała prądu. A oni wierzyli, że będą mogli nadawać, więc siedzieli przy świeczkach do 30 września, wtedy też nadali słynny komunikat: „Halo, halo, czy nas słyszycie? To nasz ostatni komunikat. Dziś oddziały niemieckie wkroczyły do Warszawy. Braterskie pozdrowienie przesyłamy żołnierzom polskim walczącym na Helu i wszystkim walczącym gdziekolwiek się jeszcze znajdują. Jeszcze Polska nie zginęła! Niech żyje Polska!”. W tym miejscu chciałabym też podkreślić, że radio we wrześniu 1939 roku to nie tylko komunikaty, ogłoszenia, apele, pogadanki pułkownika Lipińskiego czy przemówienia prezydenta Stefana Starzyńskiego, to także muzyka (koncerty Szpilmana, chóru Dana) i literatura (Fryderyk Jarosy deklamujący wiersze Jurandota czy spiker Małgorzewski recytujący z pamięci fragmenty Mickiewicza, Słowackiego czy Wyspiańskiego), słowem wszystko, co w ciężkich czasach składa się na duchowy pokarm.
TVL: Czy jesteś zadowolona z reżyserii?
Iwona Rusek: Reżyserką spektaklu jest Ewa Małecki, z którą współpracuję od czasu słuchowiska Warszawski wrzesień, czyli od ponad półtora roku. Ewa jest świetnie wykształcona (dyplom kulturoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz dyplom Wydziału Reżyserii na Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie), a co najważniejsze utalentowana. Za swój debiut reżyserski w pracy z kamerą (spektakl Widok z mojego balkonu na podstawie tekstu Moniki Siary) została nagrodzona za reżyserię podczas TEATROTEKAFEST 2019 oraz Gold Remi na WORLDFEST HOUSTON 2020. Talent Ewy, jej ogromna wrażliwość i precyzja dają znać o sobie na każdym etapie pracy, który wyznacza swoista partytura działania: reżyser –autor; reżyser – operator; reżyser – kompozytor; reżyser – scenograf; reżyser – kostiumograf, reżyser-aktor. Trzeba podkreślić, że spektakl Halo, halo, tu mówi Warszawa jest efektem pracy wielu osób. Grzegorz Łapiński, wykładowca kompozycji muzyki filmowej na Akademii Muzycznej w Łodzi, przez trzy miesiące tworzył muzykę do spektaklu. Grzegorz poza klasycznym instrumentarium, takim jak: fortepian, skrzypce, wiolonczela, kontrabas i akordeon użył również różnego rodzaju syntezatorów oraz urządzeń służących do przekształceń nagrań. Dzięki temu całość pracy zaowocowała przeszło dwudziestoma elektroakustycznymi utworami muzycznymi. Arkadiusz Kośmider wybitny scenograf i dekorator wnętrz wyczarował przy pomocy Gosi Biegańskiej i Michała Rokicińskiego w opuszczonym budynku willi Stocer wnętrza radiowe z Zielnej 25 czy Kredytowej. Agnieszka Kaczyńska wespół z Zuzą Grochowską stworzyły bajeczne kostiumy, Zofia Rudnicki wielka dama polskiego baletu przygotowała choreografię do dwóch utworów (Ty dziś mieszkasz w sercu mym i Małej Miss), Hubert Grabowski z Kasią Lamentowicz zadbali o charakteryzację, a operator Wojciech Suleżycki w mistrzowski sposób oddał atmosferę tamtych czasów, ich piękno, a także rytm pracy w radio, któremu wtórowały odgłosy wojny. Wymieniłam zaledwie kilka osób z całej ekipy, która pracowała na końcowy efekt, jakim jest spektakl.
TVL: Ostatnio mieliśmy okazję, obejrzeć spektakl „Halo, Halo, tu mówi Warszawa” w Teatrze Telewizji. Czy ta emisja to dla Ciebie duże wyróżnienie?
Iwona Rusek: Tak, nie da się ukryć, że emisja spektaklu jest dla mnie ważna i to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że mogłam pokazać rolę, jaką polskie radio odegrało we wrześniu 1939 roku, po drugie, że mogłam przypomnieć wspaniałych radiowców i po trzecie, że podczas pracy na planie mogłam poznać mądre i utalentowane osoby. Zapraszam serdecznie do obejrzenia spektaklu Halo, halo, tu mówi Warszawa na platformie vod.
Zamieszczamy link do spektalu i zachęcamy do oglądania, a Iwonie Rusek serdecznie gratulujemy:
https://vod.tvp.pl/video/halo-halo-tu-mowi-warszawa,halo-halo-tu-mowi-warszawa,50083550